Mózg na luzie, czyli jak oszczędza energię, gubi myśli i każe nam chichotać w nieodpowiednich momentach
Czy zdarzyło Ci się wejść do pokoju i zapomnieć, po co tam w ogóle poszedłeś? Albo zatrzymać się na środku zdania, bo słowo, które przed chwilą miałeś na końcu języka, nagle postanowiło zniknąć? Cóż, witaj w klubie ludzi posiadających mózg.
Okazuje się, że nasz szary przyjaciel to prawdziwy mistrz oszczędzania energii. Gdyby mógł, to leżałby na kanapie, oglądał seriale i popijał kawę (o ile nie musiałby procesować kofeiny). Zamiast tego, wymyślił sobie sposoby na sprytne zarządzanie zasobami, co prowadzi do całej gamy zabawnych i czasem frustrujących efektów ubocznych.
Efekt drzwi, czyli gubię myśli szybciej niż klucze
Masz plan, wstajesz i z przekonaniem zmierzasz do kuchni. Wchodzisz, stajesz i... pustka. Po co ja tu przyszedłem? Wracasz do salonu i nagle olśnienie! Mózg postanowił zamknąć poprzedni "plik" w momencie, gdy przekroczyłeś próg. Jest to zjawisko znane jako "efekt drzwi" i naukowcy potwierdzili, że zmiana otoczenia automatycznie kasuje kontekst poprzednich działań. Tak jakbyśmy przechodzili do nowego poziomu w grze, a poprzedni się resetował.
"Mam to na końcu języka!"
Czyli innymi słowy: mózg wie, że wie, ale nie powie. Sytuacja klasyczna – widzisz znajomą twarz, ale imienia za Chiny Ludowe nie możesz sobie przypomnieć. Wiesz, że je znasz, ale nie możesz go wydobyć. To efekt "tip of the tongue" (TOT), kiedy nasz mózg wybrał temat, ale zawiesił się na wyszukaniu odpowiedniego słowa. Trochę jak komputer z wirusem – wiesz, że plik jest, ale nie możesz go otworzyć.
Nieodpowiedni śmiech, czyli krindż w wykonaniu naszego mózgu
Dlaczego śmiejemy się w sytuacjach, w których absolutnie nie wypada? Mózg traktuje śmiech jako społeczny klej i mechanizm rozładowania napięcia. Jeśli jesteś w sytuacji bardzo stresującej (np. pogrzeb, kłótnia, egzamin), może się zdarzyć, że chichot pojawi się zupełnie sam, bez Twojej zgody. To taki mechanizm obronny – jak u makaków, które uśmiechają się do dominujących osobników, by uniknąć konfliktu.
Tryb domyślny, czyli mózg na jałowym biegu
Kiedy siedzisz na nudnym zebraniu, mózg włącza "wygaszacz ekranu" i odpływa w krainę marzeń. To tzw. sieć trybu domyślnego (DMN), która aktywuje się, gdy nie koncentrujemy się na niczym konkretnym. Z jednej strony jest przydatna, bo pozwala na kreatywne skojarzenia i "eureki", ale z drugiej... no cóż, zdarza się, że zamiast słuchać szefa, rozważasz, co by było, gdyby jednorożce istniały naprawdę.
Czy mózg może pracować osiem godzin dziennie?
Nie, i nie ma co się łudzić. Mózg najlepiej działa przez pięć-sześć godzin dziennie, zwłaszcza w pracy umysłowej. Po tym czasie produktywność spada jak temperatura w Polsce w listopadzie. A im bardziej powtarzalne zadanie, tym szybciej mamy dość. Co można z tym zrobić? Przede wszystkim robić przerwy. Ale nie na Instagramie! Mózg odpoczywa najlepiej, gdy go nie bombardujemy nowymi bodźcami, więc lepszy jest spacer, patrzenie na zieleń lub po prostu zamknięcie oczu.
Jak dbać o mózg i nie zwariować?
Sen to świętość – bez odpowiedniej ilości snu (dla większości ludzi to 7-8 godzin) nasz mózg działa na "bateriach z bazaru".
Ruch to podstawa – nawet kilka minut aktywności dziennie poprawia dotlenienie mózgu i poprawia koncentrację.
Nowości są dobre – ucz się, czytaj, podróżuj, zmieniaj trasy spacerów. Mózg kocha wyzwania.
Przerwy na reset – zamiast skrolowania social mediów, po prostu zamknij oczy i odpocznij.
Społeczność i rozmowy – gadanie z ludźmi rozwija i stymuluje neurony.
Podsumowując: nasz mózg jest wspaniałym, ale leniwym organem, który lubi iść na skróty. Im lepiej go zrozumiemy, tym łatwiej nam będzie nad nim panować (a przynajmniej próbować). A następnym razem, kiedy wejdziesz do pokoju i nie będziesz wiedział, po co, po prostu wróć tam, skąd przyszedłeś – może mózg się zlituje i odda Ci Twoją myśl.
Komentarze
Prześlij komentarz